Wpis dodany: 17 października, 2022

Ostatnio zastanawiałam się nad tym, jak to jest, że niektóre wspomnienia z dzieciństwa pamietam bardzo dobrze, z perfekcyjną dokładnością, a inne tylko kojarzę – wiem, że pewne sytuacje były, ale szczegółów nie pamiętam. Co więcej, zauważyłam, że najdokładniej pamietam zdarzenia, które mocno mną wstrząsnęły, były straszne, strasznie dziwne, dziwnie podejrzane lub po prostu nie były wydarzeniami, które wzbudzały we mnie pozytywne emocje. Takie zdarzenia – w moim przypadku – to na przykład… złamanie ręki, pierwsza jedynka w szkole, akcja z odgryzieniem ucha koledze przez moją koleżankę w przedszkolu, albo to, jak moja mama wyrzuciła batonik, który dostałam na skokach od samego Simona Ammanna.

Ciekawe jest to, jak owy batonik znalazł się u mnie w domu. Ba, w „świętym ołtarzyku skoków narciarskich” zaaranżowanym przeze mnie w jednej z szafek. Pewnego razu, kiedy miałam 8, a może 9 lat, razem z tatą weszliśmy na sektor dla dziennikarzy – nie pytajcie jak tam się znaleźliśmy, ważne jest to, że po prostu tam byliśmy. Skoczkowie na wyciągnięcie ręki, niczym nieprzysłonięty widok na skocznię, wstęp na konferencję, możliwość wjazdu na górę w towarzystwie znamienitych, topowych skoczków z całego świata… Brzmi jak marzenie? Nie dziwicie się chyba więc, że na punkcie skoków miałam mocnego hopla, znając wszystkie nazwiska, snując plany na zrobienie sobie zdjęć z kolejnymi skoczkami.

Były to czasy Małysza, szczytowej formy Simona Ammanna, wschodzącej gwiazdy Schlieriego, czy fenomenalnego Morgensterna. Te czasy skoków wspominam najlepiej. Skoczkowie mieli wtedy jakby inny status społeczny. Ba, przez wielu traktowani byli jak bogowie, a zdjęcie ze skoczkiem czyniło z ciebie prawdziwego kozaka. W swojej kolekcji miałam foty z … dobra nie będę ich tu wymieniać, byli tam wszyscy. Pewnie zastanawiasz się, co z tym batonikiem – a jak nie, to udawaj, że się zastanawiałeś. Podczas Pucharu Świata (kiedy byliśmy właśnie na sektorze dla dziennikarzy), Siostra Warszawska rozdawała wszystkim skoczkom batoniki. Prince Polo. Złote. Te cieńsze. Wait… nie wiesz kim była Siostra Helena Warszawska? To zakopiańska ikona, niestety już świętej pamięci. Mówiło się, że to, ile miała lat, było największą tajemnicą na Podhalu.

Wracając do batonika, kiedy znalazł się on w rękawiczce Simona, akurat napatoczyłam się ja, prosząc o zdjęcie, a dostając batona – GRATIS. Nie zjadłam go oczywiście. Od razu po powrocie do domu umieściłam go w moim wcześniej wspomnianym „ołtarzyku”. Kilka lat później, wracając ze szkoły nie spodziewałam się, że zastanę to, co zastałam. Weszłam do pokoju. Rzut oka na szafkę. Szybkie bicie serca. Drugi rzut oka na szafkę. Łza spływająca po moim policzku. Pustka. Czytaj: mama posprzątała w moim pokoju.

Tak oto zostałam pozbawiona mojego batonika. Spoko, trochę przydramatyzowałam, baton był zepsuty, można by na nim robić jakieś doświadczenia na biolce czy coś. Nie piszę tego po to, żeby się Wam pożalić, ale po to żeby pokazać skalę tego, jak ważne w Zakopanem są skoki narciarskie. To coś więcej, niż zawody. To kultura, tradycja, pewien schemat, a może nawet styl życia.

Dobra, kończę póki co, bo wiem, że Was teraz zazdrość zżera o tego batonika. Do następnego lub do zobaczenia na szlaku!

Natalia (ig: @jestem_nati)

logo